Dubaj, czyli jak utknęliśmy w windzie w najwyższym budynku na świecie

Dubaj pozytywnie nas zaskoczył. Spodziewaliśmy się kolejnego wielkiego przereklamowanego miasta, jednak bardzo miło spędziliśmy w nim dzień. Nie jest to może miejsce, w którym chcielibyśmy spędzić tydzień, ale warto je odwiedzić choćby przejazdem. Nam 19 godzin w zupełności wystarczyło, by zobaczyć najważniejsze atrakcje :)

Ania na Burj Khalifa
Ania na Burj Khalifa

Na lotnisko w Dubaju przylecieliśmy około 6 rano. Przy kontroli paszportowej razem z pieczątką do paszportu otrzymaliśmy karty sim z 1 GB internetu ważne przez 24 godziny. Pani wbijająca pieczątki do paszportu od razu je zarejestrowała, tak więc po włożeniu karty do telefonu otrzymałam smsa rozpoczynającego się od "Hi Anna". Było to miłe, a sam internet bardzo nam się przydał podczas tego jednodniowego zwiedzania miasta.

Bez problemu dotarliśmy do czerwonej stacji metra na terminalu 3 i za około 20 AED kupiliśmy bilety na komunikację miejską: czerwone jednodniowe z nieograniczoną ilością przejazdów.

Zastanawialiśmy się, czy jechać do Dubai Frame, które było po drodze, czy od razu do Burj Khalifa, gdzie w ciągu dnia są tłumy. Ponieważ był wczesny ranek, wybraliśmy to drugie rozwiązanie.

A w metrze ścisk

W dubajskim metrze jest wagon przeznaczony jedynie dla kobiet z dziećmi. Jako że podróżowałam z Maćkiem, poszliśmy do wagonu ogólnodostępnego. Są też podobno wagony pierwszej klasy dla posiadaczy kart GOLD.

Dubajskie metro przypominało te chińskie czy japońskie, jakie widuje się na filmikach w internecie. Są oznaczone miejsca, gdzie trzeba stać, by wejść i nie przeszkadzać wychodzącym. Szybko zrobił się taki ścisk, że ludzie musieli upychać się, by tylko wejść do wagonu. Podróż w ścisku była bardzo nieprzyjemna.

Wejście do metra w Dubaju
Wejście do metra w Dubaju

Widok z Burj Khalifa
Widok z Burj Khalifa

Windą do nieba... i z powrotem

Gdy dotarliśmy do stacji Burj Khalifa/Dubai Mall, udaliśmy się za strzałkami, które doprowadziły nas do kas biletowych. Za 179 AED kupiliśmy bilety wstępu na 124 i 125 piętro najwyższego budynku na świecie. O tej godzinie nie było kolejek, więc od razu mogliśmy rozpocząć swoją podróż do nieba. Była krótka – 124 piętra przejechaliśmy w ciągu zaledwie minuty!

Na górze czekały na nas niesamowite widoki. Warto było tam się udać. I warto było zrobić to o 8 rano, gdy większość turystów jeszcze spała.

Na Burj Khalifa jest możliwość wjazdu jeszcze wyżej, jednak cena jest niemal dwukrotnie wyższa, więc uznaliśmy, że nie warto.


 

Gdy już pozachwycaliśmy się widokami, ruszyliśmy w stronę wyjścia, by zjechać na dół. Maciek znalazł jakąś pustą windę i bez zastanowienia do niej wsiadł. Miałam pewne obawy, czy jazda bez pracownika na pewno jest bezpieczna, ale szybko dałam się jednak przekonać. Jakoś to będzie... Weszłam do środka. Drzwi się zamknęły. Maciek zaczął wciskać kolejne guziki, jednak nie działały. Nagle poczuliśmy, że winda rusza... tyle, że nie w dół. Widocznie ściągnął ją ktoś z wyższego pietra. Kiedy w końcu się zatrzymała, z ulgą z niej wyszliśmy. Mężczyzna, który nas ściągnął, wsiadł do środka i ruszył, a my zostaliśmy w zamkniętym korytarzu. Drzwi były zamknięte i nie mieliśmy pojęcia, jak stamtąd wyjść.

Burj Khalifa
Burj Khalifa

Jedynym rozwiązaniem, jakie przyszło nam do głowy, było ponowne skorzystanie z windy. Ja znowu miałam wątpliwości, ale Maciek jakoś mnie przekonał. Weszliśmy do środka, drzwi się zamknęły, winda jednak nie chciała ruszyć. Ani w dół, ani w górę. Nie chciały się też otworzyć drzwi. I tak trwaliśmy, zamknięci w klaustrofobicznym pomieszczeniu w najwyższym budynku na świecie!

Jak się wydostaliśmy? Znaleźliśmy guzik, który pomógł nam się skontaktować z pracownikiem. Ten wypuścił nas na 124 piętrze, po czym zaprowadził do właściwej windy, którą szczęśliwie zjechaliśmy na dół :)

Potem spacerowaliśmy wokół fontann i zachwycaliśmy się widokiem Burj Khalifa z dołu. Oglądaliśmy też inne wielkie i równie niezwykłe budynki. Chwilę pospacerowaliśmy po Dubai Mall - największej na świecie galerii handlowej. Tam wypiliśmy kawę.

 

Atrakcje mariny

Naszym następnym punktem programu była marina, do której pojechaliśmy metrem. Spacer po marinie był przyjemny, a drapacze chmur pięknie wyglądały, rozciągając się nad kanałem. Z daleka obserwowaliśmy najwyższy na świecie diabelski młyn. Nad kanałem widzieliśmy tyrolkę - jej wysokość też robiła wrażenie.

Spacerując po marinie, doszliśmy do kolejnego miejsca, które chcieliśmy odwiedzić. Mowa o darmowym punkcie widokowym na Palm Jumeirah - sztucznie stworzoną wyspę w kształcie palmy. Znaleźliśmy hotel Marriott, a tam na 52 piętrze znajduje się Observatory Bar&Grill. Poprosiliśmy o stolik przy oknie i kupiliśmy colę za 27 AED. Tanio, jak za możliwość przebywania w takim miejscu. Widok z góry na Palm Jumeirah był interesujący, ale najbardziej podobało mi się obserwowanie ludzi, którzy skakali tam ze spadochronem (jest to coś, co następnym razem będę chciała zrobić).

Dubai Marina
Dubai Marina
Palm Jumeirah Monorail
Palm Jumeirah Monorail

Mnóstwo zwiedzania

Z mariny podjechaliśmy tramwajem do Palm Gateway, gdzie kupiliśmy bilety na monorail (cena do ostatniej stacji w dwie strony to koszt 30 AED). Monorail to pociąg, który ma jedną szyną, a nie dwie. Przejazd nim po wyspie jest czymś bardzo przyjemnym i jeśli kiedyś będziecie w Dubaju, to polecam :)

Na ostatniej stacji znajduje się ikoniczny hotel Atlantis i aquapark - wygląda to wszystko bardzo luksusowo. Trochę pospacerowaliśmy po okolicy i wróciliśmy z powrotem do Palm Gateway.

Dzięki darmowemu internetowi mogliśmy zobaczyć, jak dojechać do kolejnego punktu naszego programu. Okazało się jednak, że mapy Google nie zawsze dobrze sprawdzają się w Dubaju, np. pokazywały, że cała trasę przejedziemy tramwajem, a musieliśmy się przesiadać w autobus.

Dojechaliśmy do suku, na którym chcieliśmy obejrzeć pamiątki i sukienki. Sądząc po cenach (sukienki kosztowały nawet po 1000 AED), było to miejsce zdecydowanie dla turystów. Nie był to jednak czas stracony, bo stamtąd mogliśmy podziwiać hotel Burj Al Arab, czyli słynny hotel w kształcie żagla.

Burj Al Arab
Burj Al Arab
Burj Khalifa nocą
Burj Khalifa nocą

Kolacja w ZouZou

Zgłodnieliśmy, więc postanowiliśmy podjechać do polecanej na blogach, turecko-libańskiej restauracji ZouZou. Podróż autobusem była nieprzyjemna. Był zatłoczony, a ludzie się na siebie pchali. W Dubaju w autobusach mężczyźni mają miejsca z tyłu, a kobiety z przodu, ale jako że tego nie widzieliśmy, Maciek popełnił faux pas, stojąc razem ze mną z przodu. Kierowca był bardzo miły, gdy zobaczył, jak próbuję obserwować zachód słońca, specjalnie dla mnie odsłonił okno.

Restauracja ZouZou okazała się przyjemna, a jedzenie smaczne. Udawałam wegetariankę, prosząc o zamienienie w jednym daniu mięsa mielonego na jajko - nie chciałam ryzykować zatrucia pierwszego dnia podróży.

Po jedzeniu poszliśmy na krótki spacer po plaży La Mer Beach, a następnie pojechaliśmy autobusem pod Burj Khalifa. Od godziny 18 co pół godziny jest tam pokaz fontann. Byłam ciekawa, czym mnie zaskoczy i jak bardzo będzie różnić się od naszego warszawskiego. Pokaz był naprawdę niesamowity, no i nie zabrakło zaskoczenia: trwał tylko 3 minuty!

Poszliśmy jeszcze do Dubai Mall, by zobaczyć taksówki, które jeżdżą po galerii (w końcu kto będzie chodzić po największej na świecie galerii?) oraz darmową część oceanarium, gdzie widzieliśmy rekiny i manty. Jest też opcja dopłacenia i zobaczenia więcej zwierząt, jednak nam wystarczyło to, co zobaczyliśmy.

Pokaz fontann pod Burj Khalifa
Pokaz fontann pod Burj Khalifa
Burj Khalifa na nocnym show
Burj Khalifa na nocnym show

Czas się pożegnać

Około 22.30 wsiedliśmy do metra, by pojechać na lotnisko. Pomimo późnej pory, wciąż panował w nim tłok. Dwóch mężczyzn nawet prawie pobiło się o jedno miejsce siedzące. Hindus, bo zamierzał usiąść, Dubajczyk, bo zobaczył, że stoję obok i chciał bym to ja, jako kobieta, tam usiadła. Zwyciężył Dubajczyk, a mnie, co tu kryć, było miło, że nieznajomy w metrze zadbał o moją wygodę.

Nasza dubajska przygoda była bardzo męcząca - nocny przelot z Warszawy, całodzienne zwiedzanie i potem kolejna noc w samolocie - tym razem do Malé (o tym już będzie w następnym poście). Ale mimo zmęczenia, było warto.

A jeśli interesują Was same konkrety z naszego wyjazdu do Dubaju, to zapraszamy na Dubaj w 1 dzień - konkrety.

 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Dubaj w jeden dzień - Konkrety

A zaczęło się od Muminków...